Co łączyło Henryka Walezego, Stefana Batorego, Zygmunta III Wazę, Władysława IV Wazę, Jana Kazimierza, Jana III Sobieskiego, Augusta Mocnego oraz Stanisława Augusta Poniatowskiego? Wszyscy byli władcami Polski wybranymi na drodze elekcji – czyli głosami szlachty. Jednak w Bitwie o tron została przyjęta konwencja „talent show”: zwycięzca może być tylko jeden, a o wyniku końcowym decydują widzowie.
Fani gatunku z pewnością kojarzą Six, brytyjski musical opowiadający o sześciu żonach Henryka VIII. Jacek Mikołajczyk i Tomasz Filipczak czerpią z tego spektaklu pełnymi garściami – o czym zresztą mówi wprost jedna z bohaterek Bitwy o tron. Trafiona inspiracja czy słaba kalka?
Zacznijmy od podstawowej kwestii, czyli warstwy tekstowo-muzycznej. Żeby każdy z władców miał jakąkolwiek szansę na końcowe zwycięstwo, musi powstać osiem porywających, zapadających w pamięć utworów. A jak to wypada w Bitwie o tron? Z żalem, ale szczerze muszę przyznać, że pod tym względem jest nierówno. Gdyby nie powtórki w finale, za nic nie potrafiłabym przypomnieć sobie połowy piosenek. Oczywiście ich wykonania były bardzo dobre, ponieważ Syrena wytoczyła naprawdę ciężkie działa głosowe, ale za mało charakterystyczne, by zapamiętać je na dłużej.
Tym samym płynnie przechodzimy do moich ulubionych wykonań – a są to prawdziwe perełki.
Wampiryczny Stefan Batory w wykonaniu Anny Terpiłowskiej jest fantastyczny. Chociaż spodziewałam się czegoś zupełnie innego, to nastrojowe, nieco może nostalgiczne Chcę jak wampir sprawdza się świetnie. I absolutnie podziwiam, że pomimo zmiany pozycji ani przez chwilę nie zadrżał jej głos – pełen profesjonalizm.
Przemysława Glapińskiego widziałam już w kilku różnych odsłonach, ale jego Jan Kazimierz i tak mnie zaskoczył. Połączenie mickiewiczowskiego Chrystusa narodów i… Conchity Wurst to istna mieszanka wybuchowa. Z kolei uderzająca w romantyczne tony ballada Z popiołów wydaje się wprost stworzona dla głosu Glapińskiego.
Przyszedł wreszcie czas na prawdziwą petardę, wisienkę na torcie, czarnego konia tego musicalu. Trochę pastelowy Rammstein, trochę mroczny Mozart – czyli Marcin Wortmann w roli Augusta Mocnego. Tylko maseczka ukryła moje bezgłośnie wypowiedziane „wow”. We mnie jest moc zdobyło moje serce – a zarazem i głos – szturmem. W finale nie szczędziłam zatem oklasków, by wygrał mój faworyt. Opłaciło się i Zygmunt III Waza musiał obejść się smakiem.
Na szczęście musical nie składa się z samych piosenek – dzięki temu Bitwa o tron może zgarnąć kilka dodatkowych punktów: począwszy od rewelacyjnych prowadzących (Jacek Pluta i Piotr Siejka w rolach Piotra Skargi i ojca Augustyna Kordeckiego), przez wspaniałe jurorki (Beatrycze Łukaszewska, Katarzyna Walczak, Karolina Gwóźdź i Marta Walesiak jako – odpowiednio – Bona Sforza, Anna Wazówna, Marysieńka oraz caryca Katarzyna Wielka), kończąc na przykuwających wzrok kostiumach rodem z Eurowizji.
Na plus należy zaliczyć również lekką i przyjemną formę. Ten spektakl skierowany jest do wszystkich widzów, bez względu na ich wiedzę historyczną – ojcowie prowadzący razem z królowymi wprowadzają w ówczesne realia w bardzo przystępny sposób. Nie recytują jedynie suchych faktów, niczym z podręcznika do historii, ale wplatają w swoje wypowiedzi różne ciekawostki, żarty (niektóre naprawdę udane) czy nawiązania do współczesności.
Ciekawe rozwiązanie zastosowano także w finale spektaklu, bowiem końcowy werdykt zależy tylko i wyłącznie od publiczności. To właśnie widzowie oklaskujący swojego faworyta decydują o tym, który z władców będzie triumfował w musicalowym talent show. Luźną atmosferę wprowadzają też częste interakcje z widownią, raczej niespotykane w teatrze muzycznym. Zabrakło mi jedynie ponownego wykonania zwycięskiej piosenki.
Mimo że w Bitwie o tron rywalizują ze sobą mężczyźni, to królowe również mają swoje pięć minut. I okazuje się, że pozycja kobiet nie była wówczas może najmocniejsza, ale ich rola – nie do przecenienia. Na marginesie muszę dodać, że caryca Katarzyna bezapelacyjnie wygrywa dla mnie konkurencję „Gdyby nie ja”. Uzasadnienie może i krótkie, ale za to złote.
Jaka jest zatem końcowa ocena Bitwy o tron? Mocna czwórka z plusem: za pomysł, chęci i wykonanie. Realizatorzy udowadniają, że polską historię można opowiedzieć z przymrużeniem oka, bez nadmiernego patosu oraz zbędnego nadęcia – i za to należą im się ogromne brawa. Nowa produkcja Syreny wypada naprawdę solidnie i chociaż nie jest to spektakl, który będę oglądała regularnie, to chętnie kiedyś na to wrócę. Dla Augusta, Stefana oraz Jana Kazimierza. I Katarzyny.
P.S. Drodzy nauczyciele, nie musicie zabierać dzieciaków na nudne adaptacje szkolnych lektur – śpiewająca lekcja historii będzie zdecydowanie lepszą propozycją.
Bitwa o tron. Musicalowy talent show (Teatr Syrena, Warszawa)
Premiera: 23 kwietnia 2021 r.
Libretto i teksty piosenek: Jacek Mikołajczyk
Muzyka: Tomasz Filipczak
Reżyseria: Jacek Mikołajczyk
Przygotowanie wokalne i kierownictwo muzyczne: Tomasz Filipczak
Scenografia: Jake Smart
Kostiumy: Tomasz Jacyków
Choreografia: Santi Bello
Projekcje: Tomasz Grimm
Reżyseria światła: Artur Wytrykus
Dźwięk: Julia Papis
Charakteryzacja: Aleksandra Tomaszewicz
Obsada: Łukasz Szczepanik, Anna Terpiłowska/Agnieszka Tylutki, Maciej Dybowski, Albert Osik, Przemysław Glapiński, Michał Konarski, Marcin Wortmann, Agnieszka Rose, Beatrycze Łukaszewska, Katarzyna Walczak, Magdalena Placek-Boryń/Karolina Gwóźdź, Marta Walesiak, Piotr Siejka, Jacek Pluta
Fot.: Michał Heller