Korona krwi i obłędu – Król Lear (Teatr Dramatyczny, Warszawa)

Król Lear, zmęczony wieloma latami panowania, postanawia podzielić swoje królestwo między trzy córki. Pyta je zatem, jakim darzą go uczuciem. Dwie starsze raczą go pochlebstwami, z kolei trzecia, najmłodsza, jest wobec ojca szczera, za co spotyka ją kara – zostaje wydziedziczona, a jej część ziem przypada w udziale Goneryli i Reganie.

Przed obejrzeniem spektaklu zastanawiałam się, jak na wymowę tego utworu wpłynie obsadzenie kobiety w tytułowej roli – mowa tu o Halinie Łabonarskiej. Myślałam nawet, że twórcy pójdą o krok dalej i zmienią płeć samego Leara. Królowa zamiast króla, matka zamiast ojca – to mogłaby być ciekawa interpretacja. Jednak Lear pozostaje mężczyzną, a obsadzenie w tej roli kobiety właściwie niczego nie zmienia. Być może nie bez znaczenia pozostaje fakt, że odtwórczyni głównej roli jest matką reżysera tego spektaklu, Wawrzyńca Kostrzewskiego, ale wolałabym powstrzymać się od zbyt daleko idących wniosków.



Na scenie świetnie sprawdzają się Mateusz Weber – zwłaszcza w roli Biednego Tomka – oraz Łukasz Lewandowski, czyli hrabia Kent, który przybrał maskę sługi, by móc dalej pozostać bisko króla. Zapadają w pamięć dwie starsze córki Leara – Goneryla (Lidia Pronobis) i Regana (Karolina Charkiewicz). Ciekawie było też zobaczyć Krzysztofa Szczepaniaka jako księcia Kornwalii, bohatera jednoznacznie negatywnego.

Nie do końca przekonuje mnie sposób poprowadzenia postaci Kordelii (Agata Różycka). Najmłodsza córka Leara w interpretacji Wawrzyńa Kostrzewskiego jest niezwykle harda i gniewna. Brak jej delikatności i skromności – czego można byłoby się spodziewać, stawiając ją w opozycji do starszych sióstr – przebiegłych, chciwych, samolubnych. Niestety, przez takie odczytanie postaci Kordelii nie zyskuje ona zbytniej sympatii widza. Zresztą dziewczyna znika zaraz po odjeździe z królem Francji, a jej miejsce zajmuje królewski błazen, wierny towarzysz Leara, w którego również wciela się Agata Różycka. Ten zabieg sprawdza się lepiej niż w przypadku Leara – błazen wyraźnie sprzyja bowiem najmłodszej księżniczce, a i tragiczny koniec, który go spotyka, ciekawie łączy się z losami Kordelii.



Sztuka doskonale obrazuje, do czego zdolny jest nie tyle człowiek u władzy, co człowiek, który do tej władzy bezlitośnie dąży. „Po trupach do celu” – można dopisać i nie byłoby to minięcie się z prawdą, bowiem finał spektaklu to festiwal zwłok. Śmierć goni śmierć, czarne worki spadają na scenę jeden za drugim. Zresztą w Królu Learze odnajduję uderzające wręcz podobieństwo do Balladyny Juliusza Słowackiego – tam bohaterka też nie cofnęła się przed niczym, by zdobyć najpierw męża, a później koronę. Wyrzekła się również swojej ubogiej matki, która kochała ją całym sercem. Idąc dalej – Lady Makbet, marząca o władzy, popycha do zbrodni swojego małżonka. Wspólnym mianownikiem wymienionych sztuk jest postać kobiety; jednak nie kobiety delikatnej, bezbronnej, ale groźnej i zdecydowanej na wszystko. Takiej, która nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć upragniony cel. Co prawda wszystkie bohaterki: Goneryla, Regana, Balladyna, Lady Makbet mają męskich wspólników, ale samodzielnie podejmują decyzje, a mężczyźni stosują się do ich rozkazów.



Shakespeare podwaja również tragedię ojcostwa, czy też rodzicielstwa w ogóle – poszkodowany jest bowiem nie tylko Lear, wygnany i doprowadzony do obłędu przez starsze córki, ale także hrabia Gloucester, zdradzony przez syna z nieprawego łoża. W obu przypadkach pociechą dla starców stają się odtrącone przez nich dzieci – wydziedziczona za szczerość Kordelia oraz niesłusznie oskarżony o zdradę Edgar. Obaj umierają także z żalu – jeden rozpacza nad zamordowaną córką i niegodziwością jej sióstr, drugi boleje nad dobrocią starszego syna i podłością uznanego przez niego bękarta.



Klimat spektaklu jest niezwykle mroczny i ciężki. Wrażenie to potęguje scenografia, która w żaden sposób nie sugeruje, w jakich czasach jesteśmy. Czy to przeszłość, czy raczej przyszłość? A może jednak teraźniejszość? Kostiumy są z kolei połączeniem strojów dawnych oraz współczesnych. Wzrok przyciągają także projekcje wyświetlane po obu stronach sceny.

Spektakl w warszawskim Teatrze Dramatycznym jest dla mnie pierwszym zetknięciem z Królem Learem. I spotkanie to wywołuje we mnie dość mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo się cieszę, że tekst dramatu został zachowany i nie musiałam zastanawiać się nad tymi wszystkimi współczesnymi wstawkami czy nawiązaniami, a z drugiej – to jest jeden z tych rzadkich przypadków, kiedy nie podszedł mi sam Shakespeare (do tego w sztuce, która jest uznawana za jego najlepsze dzieło). Chociaż przekaz był dla mnie jasny, to w ogóle nie mogłam wciągnąć się w tę historię – ani w wersji scenicznej, ani papierowej. Zupełnie inaczej wyglądało to w przypadku Hamleta (Teatr Dramatyczny 2018, reż. Tadeusz Bradecki). Mimo że ten tekst jest mi doskonale znany, to spektakl porwał mnie niemal od pierwszej minuty. Być może była to kwestia rozegrania się – Króla Leara widziałam dzień po premierze – a może chodziło o to, że dużo łatwiej przyszło mi zrozumienie młodego, niepewnego Hamleta niż starego, zmęczonego życiem i zawiedzionego Leara.



I o ile Hamlet wzbudzał moje współczucie – mimo swoich nieracjonalnych zachowań – tak losy Leara nie wzbudziły we mnie większych emocji. Co prawda daleko mi do stwierdzenia, że zasłużył sobie na takie traktowanie przez córki, ale jednak widząc jego upór, bezwzględność czy pychę, nie potrafiłam poczuć do niego choćby odrobiny sympatii.

Król Lear w interpretacji Wawrzyńca Kostrzewskiego jest realizacją dość klasyczną i za to należy jej się ogromny plus. Myślę, że za jakiś czas spojrzę na tekst Shakespeare’a z zupełnie innej, dojrzalszej perspektywy – a tym samym będę w stanie bardziej docenić ten spektakl. Na razie jednak bardziej jest mi po drodze z Hamletem. Leara zostawiam na później.



Król Lear (Teatr Dramatyczny, Warszawa)

Premiera: 29 maja 2021 r.

Reżyseria: Wawrzyniec Kostrzewski

Autor: William Shakespeare

Przekład: Piotr Kamiński

Scenografia: Martyna Kander

Kostiumy: Anna Adamek

Muzyka: Piotr Łabonarski

Choreografia i ruch sceniczny: Jarosław Staniek, Katarzyna Zielonka

Projekcje: Franciszek Barciś

Reżyseria świateł: Paulina Góral

Obsada: Halina Łabonarska, Lidia Pronobis, Sebastian Skoczeń, Karolina Charkiewicz, Krzysztof Szczepaniak/Konrad Szymański, Agata Różycka, Mariusz Wojciechowski, Marcin Stępniak, Mateusz Weber, Kamil Mróz, Łukasz Lewandowski, Karol Wróblewski, Tomasz Budyta

Fot.: Krzysztof Bieliński


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *